CROSSOVER POETRY
Cross
Over
Poetry
be yond
„d r o g a pani zosiu,
przeczytałem
pani
poetyckie
utwory
t a k j a k o d b i e r a s i ę u t w ó r m u z y c z n y.
s ł y s z a ł e m
rytmy i arytmy
przerwy
cisze
oczekiwania
akordy…
kim jesteś Z o f i o K a m i l o, poetką, muzykiem, zefirem?”
Szymon Bojko
Warszawa 2004
Dr. Szymon bojko (1917-2014), polski historyk
i krytyk sztuki, pedagog i wykładowca uniwersytecki
i to nie tak sie nazywa
wyjść na drogę za domem
gdzie
głębokie gliniaste koleiny otwierają ziemię ku niebu
iść bosą stopą szorstkimi grzbietami
to znów wciskać się w ich wąskie ciasne dno
albo
biec bezpiecznie skrajem drogi wysłanym mięsistą trawą
a możeby zaczekać
na
nadjeżdżający przygodny wóz
**************
wiał silny wiatr
topole za oknem uginały się i trzeszczały
zaczynały nadciągać chmury
a późne rembrandtowskie słońce
jeszcze uwodziło nas
na skraju dnia
i nagle, olbrzymie ciepłe krople
uciszyły wszystko
weź mnie ze sobą
ja też lubię deszcz
**************
kraków, mdły zapach stacyjnej poczty,
zółtawa kartka pocztowa za 40 gr
tytuł: „Kochani Rodzice”
napisany pożyczonym piórem
było zupełnie zwyczajnie
ławka w parku
banalne słowa
jakaś karta do gry
(zdaje się że król kier)
zatrzymała nas
na scieżce
potem poddasze
olbrzymim oknem wyglądało na szare dachy
jeszcze trochę banalnych słów
i gestów
puszka sardynek
i chleb
nocą już planty
prowadziły do nigdzie
a rynek
otulony intymnymi światłami
i niewidocznymi szeptami
żył echem konskich kopyt na
nasłuchującym bruku
wawel zanurzony w wiśle
lekko kolyszący się na falach
cały w girlandach odbitych swiateł,
jeszcze bylo gorąco
a od wody szła wilgoć lepka
przenikająca aż do dna samych
wnętrzności
usprawiedliwiając
ranę w żołądku
którą łagodziło
ciepło czyjejś bliskości
serca i ust
– poźno już poźno –
a poddasze, wałściwie teraz podniebie
odstąpiło nam swoje miejsce,
nie było nic do jedzenia
oprócz cichych słów
i nieskończoności
przestrzeni
snuła się baśń
o drewnianym szarym fotelu
cierpliwie oczekującym
na następny ciężar
ludzkiego zmęczenia
obnażone
dusze zwykłych sprzętów
i nasze
karmiły się nawzajem
**************
a sama myśl
otwiera
mi
dziurę w żołądku
twoje oczy zawsze tam
na wskroś
mnie
widocznymi strunami
kantaktu
a jednak
jest pewna różnica i o tym wiesz
lecz mimo wszystko
ja właśnie ja
muszę być tą która dotknie tej struny
lub nie
**************
I
już tak dawno nie piszesz
idę (niby to) po zapałki do kiosku
może akurat wyjdziesz naprzeciw
chowam tą myśl w zanadrzu żeby nie spłoszyć „z nienacka”
mimo to,
nie udaje mi się oszukać losu
w kieszeni niosę spowrotem tylko
zapałki
na szczęście jest jeszcze ta senna abstrakcja
bardziej dotykalna niż
rzeczywistość
i nawet gotuję sos pomidorowy z tuńczykiem
którym się zajadasz
oczy twoje uczepione moich
po drugiej stronie stołu
to jest zupełnie zwyczajny dom
zupełnie prawdziwy sen
II
czy znasz już tą drogę
nie-szukania
najlepiej byloby spotkać cię tuż za węgłem i z nienacka spojrzeć w oczy
i może mielibyśmy czas na odgadnięcie kilku nie-słyszalnych dźwięków
kilka fal nie-nagrywalnych utrwaliłoby się nam w pamięci
zanim znów trzeba będzie
do następnego brzegu
III
izolacja
bo od nikogo nie możesz się dowiedzieć
“trzeba tym nożem samego siebie”
aż do prawdy
niczyjej
**************
twoja źrenica
nie da się ukryć,
po prostu to zwykły kamień
niebieskozielony
szarozielony twoich oczu
nurt
płynę z nim
DWA TYGODNIE POŹNIEJ
idę pod prąd
**************
odwracasz się na drugi bok
szukając oparcia na
ścianie
choćby jakiegoś
choć twardego
a solidnego przedmiotu
oparcie
lecz nie,
są czyjeś plecy
też odwrócone
w poszukiwaniu ściany?
a może
zapukasz?
**************
lepiej nie pytaj o nic
udawaj że wszystko rozumiesz
(ztakąsamątwarząjakulekarza)
bierzesz kartkę
wyniki takie sobie
i nagle przenosisz się
w zupełnie inny świat bez rezerwacji
z cierpliwością przestępujesz z nogi na noge
odwracasz się
ale tam nawet
nie ma oczu
o które
mógłbyś
zahaczyć
nieuleczalnie
bosy
w niezapomnienie własne
wstępujesz
**************
A ty
bezustannie
piszesz
samym
sobą
zapisujesz
ż y w c e m
na stojąco
bezkresne twoje
trwanie
**************
do czego
jest
nam potrzebna
pustynia?
siedząc na
rozległych
piachach
można sobie wyobrazić
wszystko
a nawet
istnieje zjawisko
fatamorgany
które za
ciebie
imaginuje
najświetniejsze rzeczy
teraz już wiesz
następne życie
na gobi
**************
„dokonuje decyzji: raczej milczeć”
Czesław Miłosz – „O moim zamiarze”
nieustający
bezbrzeżny
bezkresny
płynie
nieporównywalne
nieprzetłumaczalne
niesie obrazy
tytanie
jak odtworzysz choćby najmniejszą jego cząstkę!!
jak dopasujesz do odwiecznego wzoru!!
czasami zjawia się
i szemrze:
trzebaby
żebyś nauczył się mej własnej mowy
mej własnej mowy
mej mowy
mej mowy
jak
kiedy zródło twe
nie tryska
ustami
**************
pisanie na stojąco
nie po to żeby było inaczej
pisanie w kolejce
nie w pośpiechu
ani w ścisku
na gorąco zimnymi palcami
akceptowanie chwili która jest
nie po to żeby było inaczej
akceptowanie bezsenności która trwa
przyjmowanie słów
które są
poza mną
przesączane na papier
na gorąco zimnymi
obcymi palcami
**************
ci co odchodzą, przybliżają się
a jak daleko jest stąd?
któregoś dnia
powiedziałes, że poznanie tej odległości
jest wskrzeszeniem
proszę cię, przypomnij mi tym o świcie
**************
ZAGADKA
porusza się swobodnie w swojej klatce
zapatrzony w ich okna i lampy
żywi się ich pokarmem choć o tym nie wiedzą
i choć śpiewa dla nich
nikt go nie słucha
kto jest na uwięzi?
**************
każdy moment
jest
błogosławiony
nawet pomimo ciebie
i bez względu na wszystko
jest ci dobrze
więc
nie zamiataj
tak byle jak
tej świętej codzienności
ii wszyscy zakosztowaliśmy tego owocu
nie ma nic określonego
stałego
wytyczonego
ustalonego
tylko muzyka
– zatańczysz?
**************
dziś
synchronizacja
przeskakiwanie z kamienia na inny
chwiejący się, omszały
kamień
a trzeba to robić
z
zamkniętymi oczami
**************
a za kilka dni
będzie już
wiosna
będzie na co wyjrzeć przez okno
a może nawet spotka się nasz wzrok
skupiony na tym samym
kwitnącym drzewie?
**************
chciałabym zabrać cię za tamto wzgórze
razem jest raźniej i wygodniej
jesteś uodporniony,
znieczulony,
działasz z pewnością
i dobrze śpisz
jedna tylko jest przeszkoda:
nie można tam pójść
we dwoje
**************
wspinanie się po pniu
jest obciosane
wspinanie się po gałęziach
za długo trwa
brnąć, płynać
i zakwitać
wewnątrz i na zewnątrz drzewa
jest
**************
a poza tym, pielęgnowanie i hodowanie
pomnażanie?
najpierw po prostu kontynuacja
cierpliwie i bez końca
i patrzenie w samego siebie
a potem
nie patrzenie
wcale
nigdzie
**************
żeby być doskonałym szachistą
możesz zacząć od
kochania twego psa
ludzkiego psa
on czuwa
ale nie pozwól
żeby jego oczy widziały
za ciebie
**************
proszę pani!
moja składanka znów jest rozrzucona
żeby się to nie powtórzyło
nie składaj jej więcej
proszę pani!
moją skałdankę znów ktoś zniszczył
proszę pani!
——————
proszę pani!
czy wcale to panią nie obchodzi?
tak
tylko nie patrz tam więcej
**************
przyczajona
na brzegu samej siebie
czeka
penetruje
robi rowek
i penetruje
czekanie –
które też trzeba zniszczyć
pustka – pustelnia – pustynia
i nawet ani jednej ściany która mogłaby jej wysłuchać
siedzenie w kucki robi się niewygodne
czy to prawda?
**************
otchłań nie ma ścian
wspaniałomyślnie może przyjąć kogokolwiek
w jakimkolwiek momencie
niezgrabnie przepływam na drugą stronę
na którą stronę?
nie przejmuj się, to tylko abstrakcja
„isolation is the first principle of artistic economy”- james joyce
a jednak nie jest tak absolutna jakbyśmy chcieli
ani ta separacja
ani ta sztuka
**************
zaczęło wiać
nadęte grzbiety fal wkrótce zakwitną
piasek choć spokojny, nie ustepuje
mewa oddala się pociągając złamanym skrzydłem
miliony kwarcowych kuleczek jeszcze udzielają nam podpory
pragnąć i nie pragnąć
wiatr pęcznieje
jego odwieczny i nieprzebrany śpiew
dosięga szczytów
i korzeni
**************
słoneczne popołudnie ma więcej niż osiemdziesiąt lat
pies drzemie w precyzyjnie wybranym miejscu
kilim na podłodze nabiera życia
z pozornie pustego fotela ktoś wyciąga zrozpaczone ramiona
jak się tu wchodzi lub jak się stąd wychodzi
to po prostu cud
**************
żółw zjadł jak zwykle każdego dnia
nic się nie zmieniło od niepamiętnych czasów
a jednak jest inaczej niż w inne dni
właściwie to pierwszy dzień powstrzymania i pojmania
dostojny taniec cyklonu olbrzymiej białości otaczającej nieprzebytość
spowodował rozdrobnienie całości
później zatrzymał się
dokładnie naprzeciw prymitywnego gardła zwierzęcia
i wszyscy zakosztowaliśmy tego owocu
iii czas otwarty
**************
Różewiczowi
I
okna promienie
skorupy gruzy
ocknięcia przebudzenia drogowskazy
słowa twoje
– stoję naga –
II
zanim
słowa twe się odemkną
biorę je oburącz
refleksja
cynizm
ironia
pole przeorane pod nowe ziarno
pochylam głowę
z nadejściem rozkwitu
III
błyszcząca dzwoniąca zimność czerni
wzniesionych półotwartych skrzydeł
bólu
tnie
(ty tniesz on tnie my tniemy wy tniecie oni tną)
ja ucięłam
**************
jak to było dawniej?
bo dawniej wszystko było ubrane
a teraz, kiedy stoję naga lub scena przede mną jest naga,
jest zupełnie niepotrzebne pisać
o tym
już wiadome
**************
a kiedy ujrzysz świętość kamienia
już nigdy więcej
nie rzucisz nim w nikogo
ani w siebie samego
świętego
**************
a zegary coraz grubsze od mojej niecierpliwości
jeżeli stać cię na taki luksus przez wiele wiele dni
żeby nie patrzeć do lustra ani na zegarek
być może kiedyś
ktoś podaruje ci te
prawdziwe
**************
przy stole
wszyscy razem
jest nam dobrze i ciepło
nikogo i niczego nie brakuje
dostatek
ta atmosfera trwa jedną sekundę
w następnej wszystko zmienia się, znika
już zjedliś-my
jest nam dobrze i ciepło
wstaje-my i rozchodzi-my się
a stół?
nie-my
**************
jesz z zachłannością
czy nie zdajesz sobie sprawy że zawsze chcesz wszystko zmienić?
że zawsze wszystko masz ułożone do linijki i wiesz jak to powinno być
ja nie wiem jak to powinno być
wiem tylko że niczego nie moge wywróżyć
jakaś niteczka w tym labiryncie
ponownie
wydaje się prowadzić do
nowego odgałęzienia
a drzewo rośnie
patrz,
jesz bez łapczywości
**************
podobnie jak tamtego dnia
kiedy wyjeżdżałeś do domu
już wtedy wiedziałeś
o przyszłej śmierci twojej matki
potem, tuż przed zmianą miejsca zamieszkania
też wiedziałeś bardzo dobrze że
to był koniec
a teraz, widok na szare strome schody
wypełnia każdy centymetr nowego miejsca
wtapia się, zastyga
i tak trwa
ale są jeszcze inne oczy
pęcznieją, odrywają się
wybiegają
żeby być
**************
nie mogę ci pomóc
tylko podać moją lewą dłoń
rzucam ci jabłko zielone i zakopujesz je głęboko w śniegu
potem, nakładam ci kompresy z lodu
zapraszasz
ten sam duży stół
który kochasz i nienawidzisz i kochasz
na werandzie przyroda śpiewa
a my śmiejemy się przez łzy
**************
Miłoszowi
bezustanne przerywanie, odchodzenie od jednego zajęcia żeby podjąć inne
a to zajęcie nie ma nic wspólnego z tym poprzednim
zapominam o pierwszym i zagłębiam się w to drugie
muszę zapomnieć to drugie żeby wrócić do pierwszego
jest też trzecie, czwarte, piąte i szóste, i tak w nieskończoność
a nie schodzą się one w żadnym punkcie na powierzchni dzisiejszego dnia
troche głębiej pod przykryciem odnajduję jakieś cieniutkie nitki powiązania
a jeszcze niżej, robią się one grubsze i grubsze
zaczynają krzyżować się, gmatwać
i już nie można odróżnić dokąd każda z nich prowadzi
ale mogę zejść jeszcze niżej i niżej gdzie widzę
zdumiona i szczęśliwa
że wszystkie one prowadzą
do jednego i tego samego zajęcia
**************
promieniu słoneczny!
zaklętyś
w jaki kształt?
może trójkątnej kuli?
zimowy wietrze w moich włosach
w formie kwadratowego koła
co robisz tam?
źrenico pełna przezroczystej
nicości
czysty diamencie na wskroś
czas wejść
więc nie płacz już
i witaj od nowa
zdrów
**************
korowód zaprzężonych koni
widziałam
sama oddzielnie wysypana na bruk jak żwir
idziesz sztywnym skrzypiącym krokiem
i jeszcze pamiętasz jak to było
ile przecznic
a dojście z każdym dniem odleglejsze
tak wydłuża się i rozszerza powiększa kąt widoczności
a oczy nieustannie utkwione w źrenicy horyzontu
dalej i dalej widzisz coraz obszerniej
kąt dosięga pełnego koła
zamyka się kula wokół ciebie
i wewnątrz
w centrum konstrukcji wiru
sama twoja oś
jak budujesz tą drogę
po żwirze
do płynności łuku
wszechświata?
???
jeszcze raz,
zacznijmy od koni
**************
i solidny
smak
życia żytniego
**************
równo z ziemią tam gdzie zakwita horyzont
ile razy już ci to
w kółko i w kółko
powtarzam
równowagi nie trać
równowagi odwagi
ile razy już
zostaw to rąbanie i chodź
brnij przez
uczucie niedostatku
ale dokąd? dokąd?
młyn tam nieuleczalnie wystawiony na wiatr
na poskramianie rozstajnych wód
północy-południa-wschodu-zachodu
sypie kropel pył
niedostrzegalne a hojne
tak hojnie myją to bezużyteczne
że lekko lekko już ci
i wirujesz
w tysiące razy przesączanej
soli
i w jasności tańczysz
tańczysz w niej
własną osią w niej
**************
oddalają się w nierytmie
plecy ułomnego
mimo swej kruchości
są odskocznią
tobie
wielkiej skalistej górze
**************
moja część która jest sprzątaczką
upomina się o swoje
**************
ofiarom 9/11
oniemiałyoniemiałyONIEMIAŁY
świat
utknął w punkcie bezdroża
ZGROZY
BEZDROŻA
samotność każdEGO osobistEGO lęku
wybija GŁUCHY BEZLUDNY rytm
tu, gdzie właśnie TRWOGA
w gardle uwiązanym
ZGROZA
z nią żyć
jak możesz żyć?
w wolnych chwilach sadzisz kwiaty jak twoja matka
lecz dalej nie wiesz, nic nie wiesz
o tej ziemi, o ziarnach piasku czy zboża
w każdym geście codzienności
wychylasz się z okna pędzącego pociągu zaledwie
dotykając czubkami obolałych palców
przydrożnych ziół
sięgasz dłonią wysoko, o, tak wysoko!
ku innej nowej gałęzi
wyżej-jeszcze-wyżej niż ostatnie piętro
owych
bliźniaczych wież
**************
czy wiesz co to znaczy wejść na czereśnię pełną dojrzałych owoców?????????????????????????????????????????
**************
ręce twoje
rozstaje
moje
ciało
rzeka
w myślach
**************
a teraz
możesz pisać wiersze miłosne do samego siebie
ponieważ doszedłeś do miejsca w którym przekraczasz próg lustra
wchodzisz i z prawdziwą miłością chcesz ogarnąć otulić
to ziarno
ono stale
idzie
o krok
przed tobą
**************
obudził mnie
fizyczny kształt
zapachu
rąbanego drzewa
**************
bo jest po to żebyś nauczył się odejść o krok
i patrzeć patrzeć
na rytm ciała
rytm fizjologiczny
tak jak się patrzy na obraz
dzieło sztuki
**************
**
KRYTYK SZTUKI, PEDAGOG I WYKŁADOWCA UNIWERSYTECKI
Si estás interesado en alguna de mis obras puedes escribirme a:
sofiakamila786@gmail.com